Dziękuję, kochane, za słowa otuchy pod poprzednim postem - spieszę wyjaśnić tym, które pomyślały, że zamierzam odejść ze świata blogowego: słowa o zmęczeniu materiału dotyczyły raczej robótek, których u mnie coraz mniej, stąd nie ma co pokazywać na blogu. Blogować bowiem nadal lubię! Czego dowodem jest fakt, że postanowiłam w tym roku zająć się organizacją zabawy TUSAL-owej. Ale o tym będzie post pod koniec tygodnia - kto miałby ochotę bawić się również w przyszłym roku, zachęcam do zaglądania na mój blog. :)
A dziś wreszcie mam co pokazać: wpadłam bowiem w trans - przez dwa dni naprodukowałam masę kartek i już niecierpliwie przebieram nóżkami, żeby je wam pokazać. Pogoda nie sprzyja dobrym zdjęciom, ale wykorzystałam mój prywatny "namiot bezcieniowy", czyli wannę i oto pierwsza partia haftowanych:
Będzie ciąg dalszy - w końcu jest ich szesnaście... ;)
Agatko, słoiczek będzie nadal widoczny przez kolejny rok - nie będę robić nowego wieczka. :)
Do następnej odsłony! :)