Dziś się pochwalę prezentem, który przygotowałam dla Violi - te z was, które zaglądają do niej, właściwie już wiedzą, co (te, które nie zaglądają , niech czym prędzej naprawią swój błąd), ale i tak się pochwalę, a co.
Lubię prezenty użytkowe, zatem wykonałam podkładkę pod kubek z literką V.
A do tego karteczkę ze wzorem, który otrzymałam od Gosi Zoltek - Gosieńko, bardzo ci dziękuję za te wzory, są one wręcz wymarzone na kartki. A i na podkładkach też by pięknie wyglądały...:)
Dołożyłam czekoladę i saszetki zapachowe i tak prezentowała się całość.
W następnych postach też będą prezenty. A już czeka na mnie pewien wzór... Tym razem dla mnie.
Bardzo mi miło powitać w moich progach Rumianka.:)
Miłego weekendu wam życzę!:)
sobota, 29 sierpnia 2015
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
O wspaniałym spotkaniu i wygranej słów kilka.
"Spotkałem się z kolegą
Bo kolega jest od tego
Wypada czasem spotkać się z nim (...)"
Spotkanie miało miejsce w kawiarni słynnego Sowy, ale nawet jakby odbyło się w jakimś podłym pubie, to i tak nie zmieniłoby to faktu, że było nad wyraz udane. Spotkały się bowiem pokrewne dusze i mam nadzieję, że będziemy się widywały częściej.:)
A teraz pokażę, co otrzymałam od Violi i tu proszę podtrzymać sobie szczęki: główną nagrodą był wyszywany medalion, wzór do wyboru. Wybrałam różową hortensję...
Sam medalion wystarczyłby, by rozpływać się z zachwytu, ale Viola dołączyła jeszcze parę cudeniek:
Zakładka do książki. |
Obłędne mydełka i karteczka. |
Violu, bardzo ci dziękuję i za wspaniałe prezenty (dziś nosiłam medalion i wszyscy się zachwycali), i za spotkanie.:)
A co ja wręczyłam Violi - to już materiał na następny post.
Pozdrawiam!:)
piątek, 21 sierpnia 2015
Super dziewczyny wyszywają muffiny czyli SAL babeczkowy - sierpień.
Powoli, tu i ówdzie pokazują się sierpniowe muffinki, zatem i ja prezentuję swoją. Bardzo owocowa, jak na lato przystało, a ja teraz czekam na październikową, bo jest tam przesłodka wiewióreczka...
Sierpniową wyszywało się bardzo szybko: może dlatego, ze jeszcze miałam wolne...;)
Podaję na talerzyku deserowym, a filiżanka pusta, bo nie wiem, czy dziś wolicie kawę, czy herbatę?;)
Do następnego spotkania! Będzie niespodzianka!:)
Sierpniową wyszywało się bardzo szybko: może dlatego, ze jeszcze miałam wolne...;)
Podaję na talerzyku deserowym, a filiżanka pusta, bo nie wiem, czy dziś wolicie kawę, czy herbatę?;)
Do następnego spotkania! Będzie niespodzianka!:)
wtorek, 18 sierpnia 2015
Kartki na imieniny.
Niestety, wakacje powoli się kończą, rozkoszuję się jeszcze ostatnim wolnym tygodniem i wreszcie przyjemną pogodą. Czas już zakończyć wspomnienia z Norwegii, jeszcze tylko podziękuję wam za wspaniałe komentarze doceniające nie tylko piękno tego kraju, ale i nasze umiejętności w kwestii robienia zdjęć.:)
W temacie robótek cały czas się u mnie coś działo i dzieje: większość jednak jeszcze nie do pokazania. Zatem na razie pokażę wam kartki, które już w zeszłym miesiącu poszły do solenizantek.
Dla Ani (Wojcieszka) powstała kartka w 3D - i choć dopasowywanie elementów i klejenie ich na drobniutkich kostkach jest dość żmudnym zajęciem, uwielbiam ten końcowy efekt przestrzenności.
I jeszcze raz kartka dla Magdy (Madzia, już nie musisz dziękować!;)), ponieważ jestem z niej zadowolona, a wśród zdjęć z Norwegii przemknęła prawie nie zauważona. Tym razem pokaz również środka, który przyozdobiłam nieśmiało koronką. Ta kompozycja pośrodku to zakryte życzenia.;)
W następnym poście będę już mogła zaprezentować babeczkę SAL-ową. A potem po kolei polecą tajniaczki - chyba już będę mogła je odtajnić. :)
Żegnam obserwatorkę, która mnie opuściła - nic nie poradzę, zawsze mnie to smuci.:(
Trzymajcie się ciepło!:)
W temacie robótek cały czas się u mnie coś działo i dzieje: większość jednak jeszcze nie do pokazania. Zatem na razie pokażę wam kartki, które już w zeszłym miesiącu poszły do solenizantek.
Dla Ani (Wojcieszka) powstała kartka w 3D - i choć dopasowywanie elementów i klejenie ich na drobniutkich kostkach jest dość żmudnym zajęciem, uwielbiam ten końcowy efekt przestrzenności.
I jeszcze raz kartka dla Magdy (Madzia, już nie musisz dziękować!;)), ponieważ jestem z niej zadowolona, a wśród zdjęć z Norwegii przemknęła prawie nie zauważona. Tym razem pokaz również środka, który przyozdobiłam nieśmiało koronką. Ta kompozycja pośrodku to zakryte życzenia.;)
W następnym poście będę już mogła zaprezentować babeczkę SAL-ową. A potem po kolei polecą tajniaczki - chyba już będę mogła je odtajnić. :)
Żegnam obserwatorkę, która mnie opuściła - nic nie poradzę, zawsze mnie to smuci.:(
Trzymajcie się ciepło!:)
czwartek, 13 sierpnia 2015
Norwegia - kraina fiordów, gór i trolli. Odsłona 3. Oraz TUSAL 2015 - odsłona 8.
Czas już najwyższy na trzeci i ostatni post dotyczący Norwegii - na sam koniec zostawiłam naturalnych mieszkańców tego kraju czyli... trolle. I wszystko, co z nimi związane. I tu, gdybym poprzednio ogłosiła konkurs na odgadnięcie zawartości obecnego posta, bezapelacyjnie wygrałaby Xymcia. Hura!
No,ale nie ogłosiłam.;)
A tymczasem wyjechaliśmy z Geiranger i podążaliśmy Drogą Orłów w kierunku Drabiny Trolli. Co to takiego, zapytacie? Cierpliwości.:)
I jeszcze raz przepłynęliśmy promem kolejny fiord. Widoki już pewnie wydadzą wam się nudne... :)
I coraz częściej zaczęły pojawiać się ONE...
Aż znaleźliśmy się w punkcie widokowym - na Drabinę lub inaczej Drogę Trolli.
To jest wspomniana droga, widziana z góry. Za chwilę będziemy nią zjeżdzać.
Po drodze mijamy... wodospad, oczywiście.;)
Aż zatrzymujemy się przy końcu drogi (lub jej początku, jak kto woli), gdzie umieszczono jedyny taki znak ostrzegawczy na świecie:
Następny przystanek to ściana wspinaczkowa, zwana Ścianą Trolli, oczywiście.;)
A ja w tzw. międzyczasie zaprzyjaźniłam się z jednym z nich.:)
Następny punkt programu to Lillehammer, gdzie wreszcie udało nam się zobaczyć łosia. Niestety, najwyraźniej biedak nie wyhamował w porę.:)
Troll żegna się z wami i zaprasza do Norwegii. W końcu znak ostrzegawczy z takim wesołym trollikiem nie może zniechęcać.;)
Dziś nie zamieszczam żadnej robótki, bo jak widać, przechodzi niezauważona wobec innych zdjęć...;)
Ściskam czule!
P.S. Dziś jest 14 sierpnia i wg listy czas na sierpniową odsłonę słoiczka. Załączam zatem jego zdjęcie, a żeby było w temacie... ;)
No,ale nie ogłosiłam.;)
A tymczasem wyjechaliśmy z Geiranger i podążaliśmy Drogą Orłów w kierunku Drabiny Trolli. Co to takiego, zapytacie? Cierpliwości.:)
I jeszcze raz przepłynęliśmy promem kolejny fiord. Widoki już pewnie wydadzą wam się nudne... :)
I coraz częściej zaczęły pojawiać się ONE...
Aż znaleźliśmy się w punkcie widokowym - na Drabinę lub inaczej Drogę Trolli.
To jest wspomniana droga, widziana z góry. Za chwilę będziemy nią zjeżdzać.
Po drodze mijamy... wodospad, oczywiście.;)
Aż zatrzymujemy się przy końcu drogi (lub jej początku, jak kto woli), gdzie umieszczono jedyny taki znak ostrzegawczy na świecie:
Następny przystanek to ściana wspinaczkowa, zwana Ścianą Trolli, oczywiście.;)
A ja w tzw. międzyczasie zaprzyjaźniłam się z jednym z nich.:)
Następny punkt programu to Lillehammer, gdzie wreszcie udało nam się zobaczyć łosia. Niestety, najwyraźniej biedak nie wyhamował w porę.:)
Znicz olimpijski. |
Skocznia narciarska. |
Troll żegna się z wami i zaprasza do Norwegii. W końcu znak ostrzegawczy z takim wesołym trollikiem nie może zniechęcać.;)
Dziś nie zamieszczam żadnej robótki, bo jak widać, przechodzi niezauważona wobec innych zdjęć...;)
Ściskam czule!
P.S. Dziś jest 14 sierpnia i wg listy czas na sierpniową odsłonę słoiczka. Załączam zatem jego zdjęcie, a żeby było w temacie... ;)
piątek, 7 sierpnia 2015
Norwegia - kraina fiordów, gór i trolli. Odsłona 2.
W taki upalny dzień można zrobić dwie rzeczy: albo jechać nad morze lub jezioro, albo... wrócić wspomnieniami do Norwegii, gdzie 20-22 st.C... A czasem i 12... No, to może przesada. ;) W każdym razie zachęcona komentarzami z poprzedniego posta zapodaję wam kolejną partię zdjęć. I cieszę się, że wam się tak podobało.:)
Kolejny dzień to wyprawa na lodowiec. Brzmi groźnie, ale był to tylko przyjemny spacer do jednego z jego jęzorów w Briksdal. Zresztą, zobaczcie same:
Powrót spod lodowca i jedziemy dalej. Kierujemy się w stronę miasteczka Geiranger.
I nagle...
Nie, to nie są zdjęcia z zimowej wyprawy do Norwegii. :) Tak potrafi tam zmienić się krajobraz.
Ale my wracamy na drogę i znów mamy lato...
I widok na Geirangerfiord i miasteczko.
Żal było opuszczać to piękne miejsce, ale czekało nas jeszcze parę wrażeń.
To co? Jeszcze jedna odsłona?;)
A żeby nie było, że nic się u mnie robótkowo nie działo i nie dzieje, pokażę wam kartkę, którą przygotowałam dla Madzi z Nitek Ariadny na jej imieniny.
A teraz odpowiedzi na niektóre komentarze:
Aniu (Wojcieszku), zdjęcia robiliśmy wspólnie z mężem, większość jest zapewne jego, muszę to nadmienić.:)
Anielique - no, fakt, do Norwegii raczej nie wybieramy się na plażing.;) Ale do zwiedzania temperatura w sam raz.:)
Małgosia Zoltek - cha, cha, faktycznie, można pomyśleć, że my tymi kajakami... Ale powiem ci, że była taka możliwość, w Geiranger właściciele hotelu mogli nam przygotować takie kajaki na spływ po Geirangerfiord. Jakoś nikt nie chciał...;)
Iwonko - Tygrys został pod najlepszą z możliwych opieką.:)
Gabriela - ja też zachwycałam się tymi miasteczkami. Ogólnie uwielbiam te skandynawskie domki w czerwieni falluńskiej...
Do następnego spotkania. Będzie groźnie!;)
Kolejny dzień to wyprawa na lodowiec. Brzmi groźnie, ale był to tylko przyjemny spacer do jednego z jego jęzorów w Briksdal. Zresztą, zobaczcie same:
Wodospady to już norma, prawie nie zwracamy uwagi. ;)) |
Ta na mostku to ja! |
Jęzor widziany z daleka. |
Po drodze mijamy bardzo sympatyczne zwierzątka. Zresztą na drodze autokaru również sporo się ich spotykało.:) |
A oto lodowiec, a raczej jego fragment. |
Kawałek lodowca - miliony lat na dłoni męża... |
Nie, to nie są zdjęcia z zimowej wyprawy do Norwegii. :) Tak potrafi tam zmienić się krajobraz.
Ale my wracamy na drogę i znów mamy lato...
I widok na Geirangerfiord i miasteczko.
Bardzo duże zbliżenie z okna autokaru - tą drogą będziemy opuszczać Geiranger: oto Droga Orłów. |
A oto już jesteśmy w hotelu i taki mamy widok z okna pokoju.
Następnego dnia wcześnie rano wybraliśmy się na spacer po miasteczku i takie sfotografowaliśmy obrazki:
Żal było opuszczać to piękne miejsce, ale czekało nas jeszcze parę wrażeń.
To co? Jeszcze jedna odsłona?;)
A żeby nie było, że nic się u mnie robótkowo nie działo i nie dzieje, pokażę wam kartkę, którą przygotowałam dla Madzi z Nitek Ariadny na jej imieniny.
Aniu (Wojcieszku), zdjęcia robiliśmy wspólnie z mężem, większość jest zapewne jego, muszę to nadmienić.:)
Anielique - no, fakt, do Norwegii raczej nie wybieramy się na plażing.;) Ale do zwiedzania temperatura w sam raz.:)
Małgosia Zoltek - cha, cha, faktycznie, można pomyśleć, że my tymi kajakami... Ale powiem ci, że była taka możliwość, w Geiranger właściciele hotelu mogli nam przygotować takie kajaki na spływ po Geirangerfiord. Jakoś nikt nie chciał...;)
Iwonko - Tygrys został pod najlepszą z możliwych opieką.:)
Gabriela - ja też zachwycałam się tymi miasteczkami. Ogólnie uwielbiam te skandynawskie domki w czerwieni falluńskiej...
Do następnego spotkania. Będzie groźnie!;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)